Drobne zmiany, duża różnica
Narzekać na PKP można bez końca…. Trzeba przyznać, że nie bez powodu! Ciągłe spóźnienia, złe składy, brudne wagony… Czy jest coś, co PKP może zrobić, żeby polepszyć sytuację?
To, że Polskie Koleje potrafią zadbać o pasażera wie każdy, kto jechał Pendolino. Pomijając ich wygląd, pociągi klasy premium są czyste, wygodne, szybkie i przeważnie przyjeżdżają na czas. Na tym tle przeciętny TLK, a nawet Intercity wygląda jak pociąg z zeszłej epoki – stare wagony, brak klimatyzacji, gigantyczne spóźnienia. Do tego brud, przepełnione śmietniki i tłok – wynikający ze starego typu ośmioosobowych przedziałów i biletów sprzedawanych bez limitu na miejsca stojące.
Różnice w standardzie można tłumaczyć ceną biletów – na tej samej trasie TLK kosztuje od 50% do nawet 1/3 tego, co Pendolino. Cena jednak nie może usprawiedliwiać tak drastycznych różnic w komforcie. Powiedzmy sobie szczerze – jazda TLK na dłuższych dystansach to tortura.
PKP tłumaczy się m.in. brakiem środków na modernizację składów. Zgadzam się, że może to być problem, a złe inwestycje w przeszłości odbijają się teraz na komforcie pasażerów. Patrząc jednak na zwyczaje panujące w Pendolino, jest kilka rzeczy, które PKP może zmienić szybko i tanio, a które znacznie ograniczą dyskomfort pasażerów podróżujących pociągami nizszej klasy.
Dostęp do informacji.
Wyobraź sobie sytuację: pociąg nagle zatrzymuje się w środku pola – i stoi. I stoi. I stoi. Pasażerowie, początkowo spokojni, po chwili zaczynają się irytować, wiercić się, wzdychać. Ktoś wychodzi z przedziału, ktoś inny przeciska się przez wąski korytarz pomiędzy walizkami i stojącymi pasażerami, potykając się i kopiąc współpasażerów po goleniach. W końcu do przedziału dociera drogą pantoflową informacja – remonty na drodze, trochę postoimy. Ile? Nie wiadomo. Informacja nie jest pewna, nie uspokaja nastrojów. Po kilku takich przystankach tylko najbardziej stoiccy pasażerowie zachowują zimną krew i dobry humor.
Tak to wygląda w TLK. A w Pendolino? Informacja o czasie i powodzie opóźnienia jest podawana na bieżąco, przez interkom. Tą samą drogą podawana jest też informacja o najbliższych postojach oraz czasie przybycia pociągu. Wpływ na nastroje jest widoczny gołym okiem – poinformowany, siedzący w wygodnym fotelu pasażer znacznie łagodniej reaguje na przeszkody w swojej podróży.
Dostęp do informacji w pociągach typu TLK byłby tym bardziej pożądany, że często mają one zastępcze składy, w których numery zarezerwowanych miejsc nie odpowiadają rzeczywistości. Pociągi te mają też działające interkomy, a jednak informacja o złym składzie i konieczności pożegnania się ze swoją miejscówką dociera pocztą pantoflową („konduktor mówił, żeby siadać gdzie się chce, bo skład jest inny„). O przeprosinach za zaistniałą sytuację można zapomnieć. A szkoda, bo jasna informacja i przeprosiny zaoszczędziłyby wielu kłótni, nerwów i złości.
Sądzę, że dostęp do informacji to najprostsza i najważniejsza rzecz, jaką PKP powinno zapewnić swoim pasażerom, niezależnie od klasy pociągu, którym podróżują. Co jeszcze można poprawić? O tym już za tydzień :).